piątek, 20 maja 2016

,,Miłość bez granic''

Rozdział I
,,Niecodzienna wizyta"

Sobotnim rankiem mama weszła do mojego pokoju.
-Wstawaj!!! Zobacz jaki piękny dzień. Szkoda marnować czas na wylegiwanie się. Po tych słowach udałem się pośpiesznie do kuchni.
     Przeciągnąłem się i wyjrzałem za okno
-rzeczywiście pięknie!
Słońce święci, ptaki śpiewają, a w powietrzu unosi się zapach nadchodzącego lata i tak długo oczekiwanych wakacji. Postanowiłem nie marnować więcej czasu i jak najszybciej pójść na dwór. Wróciłem do pokoju żeby się ubrać, i od razu poszedłem na śniadanie do kuchni. Jest to niewielkie pomieszczenie, ale bardzo przytulnie urządzone, można powiedzieć, że w stylu nowoczesnym. Moja mama starała się stworzyć tu jak najlepszy klimat i to się jej udało.
-Co chcesz na śniadanie. Grzanki czy zupę mleczną? -pyta mama przerywając moje rozmyślanie
-Może być zupa- odpowiadam i siadam przy stole
   Chcę jak najszybciej uporać się z jedzeniem i pójść do Justyny mojej najlepszej koleżanki i przekazać jej fantastyczną nowinę przyjeżdża do nas moja ukochana babcia Janka. Nie odwiedzała nas przez długi czas i my nie jeździliśmy do niej. Pamięta mnie, jak byłem jeszcze brzdącem, razem chodziliśmy nad rzekę i zawszę opowiadała mi bajki ;). Jak mi tego brakowało, kiedy wyjechała od nas, teraz nie mogę się doczekać, kiedy przyjedzie. Jak wczoraj się dowiedziałem to nie mogłem zasnąć, myślałem o tym pół nocy.
   Zjadłem śniadanie i pośpiesznie wyszedłem przed dom. Cóż za zapach! Wciągam to wspaniałe, rześkie powietrze do płuc. Uwielbiam to o poranku.
   Podbiega do mnie Kulka, mój pies kundel. Towarzyszy mi przez całą drogę do Justyny. To jest modry pies zawszę wydaje mi się, że mnie rozumnie. Ale gdy już dotarliśmy do dom u Justyny, to pies poszedł gdzieś się szwendać,
-Tylko za daleko, nie odchodź.- Przestrzegam go.
Ale odszedł za daleko, aby mnie usłyszeć i odpowiada mi tylko machając ogonem.
   Już po pierwszym dzwonku drzwi się otwierają. Staje w nich wysoka roześmiana blondynka. To Justyna. Wchodzę do holu, a potem do jej pokoju. jest to jasne, słoneczne pomieszczenie. Siadamy na sofie, zaczynamy rozmowę. Mówię jej o przyjeździe babci i o tęsknocie za nią. Później opowiadam o mojej sympatii. Mówię jej o Dominice, mojej miłość z ferii. No, żaliłem się, że obiecywała że będziemy się widywać, a widzieliśmy się tylko 2 razy, a to już tyle czasu minęło. Mówiła że przyjedzie do mnie jakoś teraz, ale teraz już nic nie wspomina o tym, że ma przyjechać, może już kogoś spotkała :( . A Justyna tylko słuchała. Naglę dzwoni telefon do mnie, mama. Mówi mi że babcia jednak nie przyjedzie, ale ktoś inny przyjechał na zastępstwo. Ale nie chciała powiedzieć, kto taki przyjechał. Wiec musiałem przeprosić Justynę, że już muszę iść, ona nic nie mówiąc tylko po kiwała głową, i zrobiła się jakaś smutna. Jak wychodziłem to czekał już na mnie mój pies. Gdy wracałem to zastanawiałem się, kto taki przyjechał. Ale gdy już dotarłem do swojego domu. Gdy otworzyłem drzwi stała w nim... .



To opowiadanie było na innym moim blogu, ale postanowiłem dokończyć na nowym, ponieważ pozmieniam parę rzeczy, sami zobaczycie ;)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz